Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/700

Ta strona została przepisana.

— Wspomniał mi o tem Wenus — odparł Boffen.
— Wenus jest dla ciebie za dobry, za miękki, ale bo też on nie był tak gnębiony, jak ja, przez twoje rzymskie i zdeprawowane gusta do historyi o skąpcach.
— Ależ, mój drogi Wegg, nie myślałem, że ci to sprawia przykrość.
— Cicho bądź, Boffenie, będziesz miał czas mówić, gdy ci się na to pozwoli. Widzisz mój kapelusz i laskę? Jeśli tylko będziesz robić ceregiele, idę natychmiast tam, gdzie należy, i daję znać o twem oszustwie.
— Tak jest — potwierdził anatom.
— Pan jesteś za miękki wobec niego, panie Wenus — powtórzył surowo Silas, kiwając swoją kanciastą głową — słodki jesteś, jak śmietanka, to też ja sam poprowadzę cały interes, bo tu potrzeba twardej ręki.
— I cóż, Boffenie, czy pragniesz zawrzeć z nami umowę?
— Zgadzam się na to — potwierdził pan Boffen.
— Któż to pyta o twoje pozwolenie. Pytamy cię, czy chciałbyś, abyśmy ci wyświadczyli łaskę układania się z tobą?
— Tak — wyszeptał złocony śmieciarz.
— Nie tak, bratku, ale powtórzyć musisz co do słowa, jakem to przed chwilą powiedział — żądał nieubłagany Wegg.