Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/728

Ta strona została przepisana.

że jesteśmy dość bogaci, bo nam niczego nie brak.
— To prawda.
— Ale czy wierzysz, że gdyby dochody nasze zmniejszyły się z jakiejbądź przyczyny, byłabym mimo to równie szczęśliwa, jak teraz?
— Tak, mój skarbie! A więc to z tego powodu stałaś się sensatką?
— Nie, to nie dlatego — odparła Bella, trzymając go wciąż za guzik od tużurka. Główkę miała wciąż spuszczoną, ale John pochylił się ku niej, chcąc jej zajrzeć w oczy. Wtedy Bella zakryła mu oczy rączką.
— Pamiętasz — rzekła — cośmy mówili z Pa o okrętach w Greenwich, które przywieźć nam mogą gości nieznanych?
— Pamiętam wybornie!
— A więc przygotuj się, że... jedzie do nas... zdaje się... gość... mały... malutki gość... jest już w drodze, Johnie...

ROZDZIAŁ V.
Ratunku!

Fabryka, w której pracowała Liza, zawiesiła roboty, ponieważ był to wieczór sobotni, a grupy robotników rozproszyły się po ścieżkach. Po za ścieżką przebłyskiwała srebrzysta tafla Tamizy, a dalej pola zbóż zielonych jeszcze, ale tak bujnych, że ludzie, którzy zapuszczali się w biegnące pomię-