Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/762

Ta strona została przepisana.

ja odchodzę dziś o zachodzie słońca — oświadczył Bradley.
— Jeżeli pan mi to miał powiedzieć, to pan pewnikiem zapomniał — odrzekł wesoło Riderhood.
— Ale możeby pan przedtem coś przegryzł — dodał jeszcze.
Bradley zgodził się na to i po chwili ukazał się na stole bez obrusa, poważnych rozmiarów pasztet w cieście. Jedli obaj, ale Bradley był dziwnie roztargniony. Manipulował też tak niezgrabnie widelcem i nożem, że Riderhood krzyknął wreszcie:
— Ostrożnie! bo się pan skaleczył
Ostrzeżenie przyszło zapóźno, bo zanim Riderhood wymówił ostatnie słowo, Bradley zaciął się głęboko w rękę. Poprosił więc Riderhooda o szmatkę dla obwiązania rany, a mówiąc to, strzepnął ręką zapewne pod wpływem bólu, tak, że spływająca krew zrosiła obficie ubranie śluzarza, Riderhood zanotował sobie ten wypadek, a po skończonym obiedzie rzekł, patrząc z podełba na Bradleya:
— A czy pan wie, że się już nowina rozbiegła po rzece?
— Jaka nowina?
— Jak się panu zdaje? — rzekł na to Riderliood — kto wyłowił ciało? niech pan zgadnie!
— Skądże mogę wiedzieć?
— To ona zrobiła, córka Hexhama i siedzi teraz przy nim, pójdź pan tam, to zobaczysz ich razem.
Nagły rumieniec i konwulsyjne drżenie ust