do białości, wysuszone skórki, oczy porcelanowe, mały Hindus w spirytusie, wypchane ptaki, koty, i psy, szkielet dżentelmana francuskiego i t. d.
— A gdzie moja noga? — zapytał wreszcie Wegg.
— W składzie, w dziedzińcu, mówiłem już panu, że nie mam żadnej pociechy z pańskiej nogi, prawdziwie należało mi ją zostawić w szpitalu.
— No! nie kupiłeś jej pan zbyt drogo.
Nie przypominam już sobie ile za nią zapłaciłem, bo to było hurtownie, rozumie pan.
— A gdybym ją chciał odkupić, ilebyś pan za nią żądał?
— Muszę się namyśleć.
— Wszak sam pan mówiłeś, że moja noga niema wielkiej wartości.
— Nie można jej z niczem złożyć, a że właśnie dlatego, wybacz pan, może być ceniona, jako objaw monstrualny.
Silas Wegg odpowiedział na to oburzonem spojrzeniem, ale potem opanował się i próbował dobić targu.
— Widzi pan, znalazłem teraz taką posadę, że wkrótce będę mógł zająć stanowisko, stosowne do mojej wartości i dlatego chciałbym odkupić moją nogę, bo nie wypada dżentelmenowi mieć członki rozrzucone po świecie, jedne tu, drucie tam, rozumie pan?
— Tak, a więc chcesz pan kupić zaraz swoją nogę?
— To nie, ale wkrótce już będę mógł.
— A jeżeli tak, odłożę ją dla pana i będę cze-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/77
Ta strona została przepisana.