— Dostałem go — odparł wymijająco Fledgeby.
— Pan bywasz często u tego izraelity? — zagadnęła Jenny.
— Tak, dosyć często.
— I to zawsze z powodu przyjaciół, za którymi się pan wstawiasz? — mówiła dalej miss Wren, pochylając się nad lalką, którą stroiła.
— Tak właśnie.
— Słowem, czepiasz się go pan, jak smoła.
— Jak smoła? tak prawie.
— Powiedz mi pan — rzekła nagle Jenny — czy pan służysz w wojsku?
— Nie — odparł Fledgeby, któremu jednak pochlebiło to przypuszczenie.
— To może w marynarce?
— Właściwie... nie...
Obie te odpowiedzi wypadły w sposób, z którego można było wnioskować, że, nie należąc bezpośrednio do wojska, ani do marynarki, Fledgeby czuje się wszakże związany z obu temi korporacyami.
— W takim razie czemże pan jesteś?
— Jestem dżentlmenem.
— Taak? — zawołała ze znaczącym uśmieszkiem modniarka lalek — w takim razie rozumiem już teraz, dlaczego pan masz tyle wolnego czasu. Jaki z pana dobry, jaki ujmujący dżentlmen! taki przytem bezinteresowny w zachodach o swych przyjaciół.
Fledgeby zrozumiał, że rozmowa wkracza na runt niebezpieczny i zmienił natychmiast temat.
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/788
Ta strona została przepisana.