Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/791

Ta strona została przepisana.

knuje z pewnością coś przeciw pani przyjaciółce. On ma już swoje powody — jakieś ciemne powody — tak, powody jego są ciemne. (Czar, nie nawykły do dłuższych przemówień, powtarzał się z konieczności). Powiedz mi pani tylko, gdzie ona jest? więcej nie wymagam, a za to odniesie pani welkie korzyści.
Jenny siedziała nieruchoma, trzymając w ręku igłę, skierowaną prosto do swego rozmówcy, jakby mu chciała wykłuć oba oczy.
— Gdzie pan mieszka? — spytała po namyśle.
— Ulica, Piccadilly:
— A kiedy pana można zastać?
— Najlepiej przed południem.
— Dobrze, więc przyjdę do pana jutro, mój młody panie. Te dwie damy — dodała, wskazując na dwie wyświeżone lalki, — oczekiwane są na Bondstreet. Zawiozę je tam moim ekwipażem.
Tu wybuchła przenikliwym śmieszkiem, ukazując palcem na swą drewnianą laskę z rękojeścią w kształcie kuli.
— Widzę, że jesteśmy na dobrej drodze — zauważył Fledgeby, wstając.
— Nie zapominaj pan, że nic nie przyrzekłam — odparła Jenny, zadając mu w powietrzu dwa rzuty igły.
— Rozumiem, wpierw musimy ułożyć interes skrawków, które pani dostanie.
Z temi słowy Czar odszedł. Jenny zaś, szyjąc, krając, strzygąc, wiążąc kokardy i kokardki, puściła wodzę domysłom i wnioskom, które kształtowały się w niej coraz dokładniej. Nazajutrz