Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/794

Ta strona została przepisana.

— Lammie, Lammie, — usiłowała sobie przypomnieć Jenny — aha, już wiem — to był także dłużnik firmy Pubsey. — Rozumiem teraz wszystko.
Rozpromieniona swem odkryciem, pociągnęła za dzwonek mieszkania Fledgebyego, ale nikt jej nie otworzył — natomiast usłyszała znów to dziwne krztuszenie się.
— Na Boga! — pomyślała — czyżby Małooczek się dusił?
Pchnęła drzwi, które były uchylone, a minąwszy przedpokój, znalazła się w gabinecie Fledgebyego, gdzie oczom jej przedstawił się najdziwniejszy w świecie widok. Oto Czar, ubrany w kostium turecki, lecz bez szlafroka, a tylko w spodniach i koszuli, tarzał się po dywanie, kichając, kaszląc, i spluwając w najszczególniejszy sposób. Obaczywszy miss Wren, zaczął bełkotać z wysiłkiem jakieś wyrazy, z których Jenny zdołała uchwycić parę tylko brzmiących niemal rozpaczliwie,
— „Moje oko! łapcie złodzieja, dusi mnie, pali, wody! och wody! drzwi zamknąć!”
Wszystko to przeplatane było kichaniem, spluwaniem i kaszlem. Jenny pośpieszyła do przyległego pokoju i przyniosła nieszczęśliwemu młodzieńcowi szklankę wody, której Fledgeby zdołał trochę przełknąć, a wyciągając ręce do modniarki lalek, jęczał znów:
— Moje oko! tabaka, sól, pieprz, moje oczy! pełno w nosie i w gardle a! a!