się to skończy, czuł, że powinien się rozmówić na osobności z Riderhoodem, ale nie miał na to siły. Jakaś słaba szalona nadzieja kołatała się w nim, że może pozbędzie się go i tym razem, nie zdradzając swego incognito. Ale godny śluzarz miał już swój mały planik, który postanowił wykonać. Zapytał więc z miodową słodyczą, czy taki biedny człowiek, jak on, może zadawać dzieciom jakie pytanie, lub być świadkiem lekcyi. Bradley przyzwolił skinieniem głowy, a on wówczas poprosił jednego z uczniów, aby napisał na tablicy imię i nazwisko nauczyciela.
— Nie umie przecie czytać — myślał jak przez mgłę Bradley, podczas, gdy jeden z malców przystąpił do tablicy i kreślił na niej kredą duże litery.
— A teraz — rzekł jeszcze Riderhood, — powiedzcie mi, moje baranki, co tam napisano. Ja nie jestem uczony, ale lubię patrzeć, jak inni się uczą.
Chłopcy bawili się tem wybornie, zaczęli też jeden po drugim podnosić ręce, wołając po kolei: Bradley Headstone — Bradley Headstone. Nauczyciel siedział bez ruchu, wiedząc już teraz, że Riderhood może go w każdej chwili oskarżyć, i że wydali go temu człowiekowi jego właśni uczniowie.
— Przepraszam bardzo — mówił tymczasem śluzarz — przepraszam, że przeszkodziłem. Ale ja znam jednego pana, co się akurat tak samo nazywa, to zapewne krewny pański?
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/829
Ta strona została przepisana.