— Bądź pan spokojny, powiem wszystko, ale najpierw gdzie to pański zegarek?
— Zastawiłem go.
— To nic, będzie czas pójść po niego, chcę go mieć.
Bradley zaśmiał się.
— Mówię panu, że chcę go mieć — krzyknął Riderhood.
— I co jeszcze? — spytał zimno Bradley.
— Chcę mieć wszystko, — ryknął ślusarz — pieniądze i resztę.
Bradley nic na to nie odrzekł, tylko spojrzał mu wprost w oczy, co zmieszało jego przeciwnika, ale i rozwściekliło go jeszcze bardziej.
— Nie patrz pan tak na mnie, bo rozwalę panu łeb — wrzasnął grubiańsko Riderhood.
— Mów dalej, — odparł szeptem prawie Bradley, zwilżając sobie wargi.
— Nie bój się pan, powiem! pewnie że powiem. Niema strachu, żebym co przemilczał. Żeś pan chciał rozetrzeć na miazgę tego tam adwokata, to mi wszystko jedno, ale dlaczego to sprawiłeś sobie pan przyodziewkę, całkiem jak moja, i halsztuk czerwony, taki jak ja nosiłem, dlaczego dźgnąłeś się pan umyślnie nożem, aby mnie krwią pokropić? Myślisz, bratku, żem nie pojął, coś sobie umyślił, chciałeś wszystko na mnie zwalić, skoroby ci policya nadeptała na pięty — i tego nie daruję panu nigdy, panie Headstone. Patrzcie tylko, co za filut, jaka dyabelska chytrość. Myślałeś pan sobie, że twoje ubranie będzie czyste, a moje krwią poplamione. Ho! ho! nie znałeś mnie, panie Head-
Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/832
Ta strona została przepisana.