Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

wego niepokoju o to dziwaczne stworzenie. – Przecież ten mur jest strasznie wąski!
– Jakie idjotyczne pytania zadajesz! — mruknął niechętnie Wańka-Wstańka. – Oczywiście, że nie sądzę! Jeżelibym nawet spadł – na co się absolutnie nie zanosi – ale jeżelibym nawet… — wydął wargi i miał minę tak uroczystą, że Ala z trudem powstrzymała się od śmiechu. – Jeżelibym nawet spadł, – ciągnął dalej, – Król mi obiecał – ach, widzę, że bledniesz! Nie przypuszczałaś, że to powiem, prawda? Król mi przyrzekł – słyszałem to z jego własnych ust...
– Że przyśle tu swoich dworzan na koniach, – przerwała mu Ala całkiem nierozsądnie.
– Tego już stanowczo za wiele! – zawołał Wańka-Wstańka, wpadając w nagły gniew. – Podsłuchiwałaś pod drzwiami – za drzwiami – pod kominem – bo inaczej napewnobyś o tem nie wiedziała!
– Naprawdę nie podsłuchiwałam! – szepnęła Ala łagodnie. – Przeczytałam to w książce.
– Ach, tak? W książkach rozmaite bzdury wypisują, – mruknął Wańka-Wstańka, uspokojony już nieco. – To jest właśnie taka książka, która nazywacie Historją Anglji. Spójrz teraz na mnie! Ja jestem właśnie tym, który mówił o Królu. Je-

101