kotkę i przemawiając do niej najsroższym głosem, na jaki się zdobyć mogła. Po chwili wdrapała się spowrotem na fotel, zabrawszy z sobą kociaka i poplątane nici, które poczęła znowu pracowicie nawijać na kłębek. Praca ta jednak nie szła zbyt szybko, gdyż Ala przez cały czas mówiła, częściowo do kociaka, częściowo do siebie. Kocię siedziało bardzo poważnie na kolanach Ali, udając, że obserwuje nawijanie nici i od czasu do czasu dotykając delikatnie łapką kłębka, jakby pragnęło zaznaczyć, że chętnieby dziewczynce pomogło, gdyby posiadało do tego odrobinę zdolności.
– Czy wiesz, co jest jutro, Kiciu? – zaczęła Ala. – Napewnobyś odgadł, gdybyś był ze mną przy oknie… tylko Dina tak ustawicznie uczy cię porządku, że na nic absolutnie nie masz czasu. Przyglądałam się chłopcom, którzy palili uschnięte krzaki ziemniaczane, a krzaków tych było mnóstwo, mój Kiciu! Później zrobiło się zimno i śnieg tak strasznie zaczął padać, że wszyscy uciekli. Mniejsza o to, Kiciu, jutro zobaczymy, jak krzaki się palą. – W tej chwili Ala nawinęła odrobinę nici dokoła szyi kociaka i poczęła mu się przyglądać. Oczywiście to było właśnie powodem nowej katastrofy, bo kłębek upadł na podłogę i znowu metr za metrem nici się rozwinęły.
Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
7