Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

– A czy możesz mi wytłumaczyć, – zapytała Ala, – co to właściwie znaczy?
– Teraz mówisz, jak rozsądne dziecko, – pochwalił Wańka-Wstańka, patrząc na nią z zadowoleniem. – Wypowiadając wyraz „niezgłębione” myślałem o tem, że mamy już dosyć dotychczasowego tematu i że lepiej będzie, gdy powiesz mi, co zamierzasz dalej robić, bo nie przypuszczam, że masz zamiar zostać tutaj do końca życia.
– Wszelkie zamiary nie są rzeczą taką łatwą, – wyszeptała Ala w zamyśleniu.
– Dla mnie zamiar jest tylko wyrazem i musi czynić to, co mu każę, – powiedział Wańka-Wstańka. – Zresztą zawsze oddzielnie płacę za to.
– Ach! westchnęła Ala. Znowu była zbytnio zmieszana, aby zdobyć się na jakąś trafną uwagę.
– Jeżeli mamy mówić dalej o poezji, – odezwał się Wańka-Wstańka, wyciągając jedną ze swych olbrzymich rąk, – to mogę ci powtórzyć pewien wierszyk, gdyby do tego przyszło…
– Ach, do tego przyjść nie powinno! – zawołała pośpiesznie Ala, mając nadzieję, że Wańka-Wstańka przestanie się wreszcie interesować poezją
– Ów wierszyk, który ci pragnę zadeklamować. – ciągnął Wańka-Wstańka dalej, nie zwracając

108