Po chwili ujrzała biegnących przez las żołnierzy, najprzód dwójkami, potem trójkami, później po dziesięciu i dwudziestu naraz, a w końcu biegli tak tłumnie, że zdawali się przepełniać cały las. Ala skryła się za drzewem, aby jej nie zadeptali i obserwowała ich zdaleka.
Przyszło jej na myśl, że jeszcze nigdy w życiu nie widziała żołnierzy, tak niepewnie trzymających się na nogach. Ciągle się o coś potykali, a gdy któryś wysunął się nieco naprzód, inni przewracali się na niego, że wkrótce cały las zasłany był ludzkiemi ciałami.
Następnie zjawiły się konie. Dzięki temu, że miały po cztery nogi, utrzymywały się na nich lepiej, niż żołnierze na swoich, lecz i one potykały się co chwilę i najwidoczniej takie było prawo, że gdy koń się potknął, jeździec natychmiast zeń spadał. Z każdą chwilą zamieszanie stawało się