Ta strona została uwierzytelniona.
Ilekroć koń się zatrzymywał (co zdarzało się dość często), Rycerz za każdym razem przelatywał mu przez głowę, a ilekroć koń ruszał z miejsca (co zawsze czynił całkiem nieoczekiwanie), – Rycerz upadał na grzbiet swojego wierzchowca. Pozatem trzymał się w siodle doskonale, od czasu do czasu tylko, przechylając się na lewą lub na prawą stronę, jakby za chwilę znów miał spaść. Parę razy nawet stoczył się na ziemię i Ala doszła do wniosku, że bezpieczniej będzie iść nieco dalej od konia.
138