– Obawiam się, że nie posiadasz zbytniej rutyny w konnej jeździe, – odważyła się zauważyć, dopomagając mu poraz piąty wdrapać się na siodło. Rycerz był trochę zdziwiony i trochę obrażony, gdy usłyszał tę uwagę.
– Z czego tak sądzisz? – zapytał, sadowiąc się na siodle i jedną ręką trzymając Alę za włosy, aby tem samem uchronić się od potoczenia w przeciwną stronę.
– Dlatego, że ci ludzie, którzy potrafią jeździć konno, nie spadają z konia tak często.
– Rutyny mam dużo, – zawołał Rycerz z godnością, – jestem stary praktyk.
Ali nie przychodziła żadna inna odpowiedź na myśl, tylko przyciszonym głosem bąknęła „Istotnie?” Przez dłuższą chwilę trwało milczenie, tylko Rycerz z przymkniętemi oczami mruczał coś do siebie, a Ala oczekiwała jedynie tego momentu, kiedy znowu go musiała podnosić z ziemi.
– Najważniejszą rzeczą dla jeźdźca, – odezwał się nagle Rycerz głośno, machając prawą ręką, – jest utrzymanie się... – Nie dokończył rozpoczętego zdania, bo zachwiał się nagle na siodle i upadł na ścieżkę, którą szła Ala. Tym razem przeraziła się okropnie i podnosząc go zapytała z niepokojem:
– Mam nadzieję, że kości sobie nie połamałeś?
Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
139