Koń, który wytknął głowę przez okno, cofnął się spokojnie i rzekł:
– To tylko strumyk, który musieliśmy przeskoczyć.
Wszyscy zadowolnili się tem wyjaśnieniem, tylko Ala zadrżała na samą myśl, że pociąg przeskakuje strumyki.
– Ale dzięki temu prędzej dostanę się do Czwartego Pola! – pomyślała w duchu.
Po chwili uczuła, że wagon podnosi się wgórę i w przestrachu kurczowo chwyciła się czegoś, co wyczuła pod ręką i co, jak się okazało, było brodą Kozła.
Lecz broda zdawała się rozpływać, gdy jej tylko dotknęła i gdy Ala otworzyła oczy, skonstatowała, że siedzi spokojnie pod drzewem, a na gałązce tuż nad nią kołysze się Komar (był to właśnie ów owad, który do niej w przedziale przemawiał), i wachluje ją swemi przezroczystemi skrzydełkami.
Był to naprawdę wyjątkowo duży Komar. „Wygląda, jak spory kurczak,” pomyślała Ala. Teraz już nie odczuwała przed nim takiego lęku, bo przecież przedtem rozmawiali z sobą dość długo.
– Więc ty nie wszystkie owady lubisz? – zapy-
Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.
49