Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

– Gdybym nie istniała w rzeczywistości, – rozumowała Ala, uśmiechając się już przez łzy, bo to wszystko wydało jej się strasznie zabawne, – nie mogłabym przecież płakać.
– Nie przypuszczasz chyba, że to są prawdziwe łzy? – przerwał jej Klops tonem najwyższej wzgardy.
– Wiem, że oni głupstwa plotą, – pomyślała Ala w duchu, – a ja głupia jestem, że z tego powodu płaczę. – Otarła łzy i po chwili ciągnęła dalej, siląc się na wesołość. – W każdym razie lepiej będzie, gdy wydostanę się z lasu, bo naprawdę robi się coraz ciemniej. Nie przypuszczacie, że deszcz będzie padał?
Klops otworzył wielki parasol, osłaniając nim siebie i brata. Po chwili spojrzał wgórę.
– Nie, bardzo wątpię, – rzekł, – w każdym razie tu deszcz padać nie będzie. Niema mowy.
– Ale będzie padało na dworze.
– Możliwe, jak będzie miało ochotę, – zauważył Klaps. – Nie mamy zresztą nic przeciwko temu. Przeciwnie.
– Egoiści! – pomyślała Ala i miała już zamiar powiedzieć „Dobranoc” i odejść, gdy nagle Klops wyskoczył z pod parasola i chwycił ją za rękę.
– Widzisz to? – zapytał gniewnym głosem i oczy

74