– Nie przypuszczam, – oświadczył. – Napewno drzewa będą stały na tem samem miejscu, gdy już walkę skończymy!
– I to wszystko z powodu grzechotki! – westchnęła Ala, mając jeszcze nadzieję, że się zawstydzą i zaniechają walki o takie głupstwo.
– Nie byłbym taki wściekły, – rzekł Klops, – gdyby nie była nowa.
– Chciałabym żeby się teraz coś strasznego stało! – pomyślała Ala.
– Jest tylko jedna szabla, jak ci wiadomo, – zwrócił się Klops do brata, – ale ty możesz walczyć parasolem, jest wystarczająco ostry. Tylko musimy zacząć prędko, już się ciemno robi.
– Coraz ciemniej, – dorzucił Klaps.
Stawało się nagle tak ciemno, że Ala pomyślała, iż burza nadchodzi.
–Jaka to ciemna chmura! – zauważyła. – I jak szybko się zbliża! Można byłoby pomyśleć, że ma skrzydła!
– To przecież Kruk! – zawołał Klops głosem przerażonym i obydwaj bracia poczęli uciekać, znikając w głębi lasu.
Ala pobiegła kilka kroków za nimi, poczem zatrzymała się pod dużem drzewem.
– Tutaj przecież mnie nie złapie, – pomyślała. –
Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
79