nie możesz rozglądać się dokoła, bo przecież nie masz oczu ztyłu głowy.
Istotnie, Ala oczu ztyłu nie miała, więc się zadowolnić musiała odwracaniem na wszystkie strony, aby zajrzeć na każdą półkę.
Sklep był zapełniony rozmaitego rodzaju najdziwniejszemi rzeczami, lecz nadziwniejsze było to, że, gdy Ala patrzyła uważniej na jakąś półkę, aby się przekonać dokładnie, co na niej było, półka ta stawała się nagle pusta, chociaż inne tuż obok były wypełnione towarem, że aż się pod nim uginały.
– Czy tu się wszystko tak rozpływa? – zapytała wreszcie niepewnym głosem, strawiwszy już dłuższą chwilę na bezskutecznem poszukiwaniu dużego jasnego przedmiotu, który chwilami wyglądał, jak lalka, a chwilami, jak koszyk do robót i zawsze znajdował się na półce wyższej od tej, na którą Ala właśnie patrzyła. – To jest naprawdę bardzo dziwne, ale… – dorzuciła olśniona nagłą myślą, – będę śledziła za tą rzeczą aż do najwyższej półki. Chyba, że ta rzecz wyfrunie przez sufit!
Lecz nawet i ten plan ją zawiódł, „rzecz” bowiem wyfrunęła bezszelestnie przez sufit, jakby była do tego oddawna przyzwyczajona.
– Czy jesteś dzieckiem, czy zabawką? – zapytała Owca, sięgając po drugą parę drutów. –
Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
91