Zdaleka już świeciła, jak olbrzymi djament[1], mieniąc się najpiękniejszymi kolorami tęczy. Junak musiał przymknąć oczy, gdyż blask olśniewał go, niby od słońca.
Wyskoczył szybko na brzeg i stanął zdumiony: przed nim roztaczał się dziwny krajobraz: na środku wyspy wznosiła się góra z kryształu, — omywały ją srebrzyste strumienie, których dno wysypane było złotym piaskiem. Dokoła piętrzyły się skały, lśniące od drogich kamieni, w rozpadlinach wisiały sople srebra, miedzi i cyny.
Junak zachwycony szedł śmiało w głąb kraju: był to prawdziwy skarbiec. Nie brakowało tu ani żelaza, ani najpiękniejszych marmurów, a rozsiane wszędzie klejnoty rzucały snopy świateł.
Do wieczora przechadzał się junak po wyspie, pił cudownie czystą wodę ze strumienia, lecz gdy głód poczuł i chciał się pożywić, spostrzegł dopiero, że na tej całej wyspie nie było nic do jedzenia.
Co począć?
Uciekać od tych skarbów, prędzej, prę-
- ↑ Djament — najdroższy kamień, jak szkło przeźroczysty i bardzo błyszczący.