— Czesławek się nim już zajął, więc nie byłem potrzebny, a obawiałem się, że potem nie zdążę odrobić lekcji.
— Bardzo byłeś przezorny, lecz wiesz co, Antosiu: postąpiłeś jak samolub. Czesławkowi powierzyłeś cały trud opieki nad kolegą, a sam myślałeś tylko o sobie i swoich lekcjach.
Zarumienił się Antoś i smutnie spojrzał na nauczyciela, pan Mieczysław zaś mówił dalej:
— Czesławek nie umie dziś lekcji, ale nie przez lenistwo lub lekkomyślność, tylko przez dobroć serca, przez to, że wolał narazić się na wstyd i przykrość, niż opuścić towarzysza, który pomocy jego potrzebował. Podaj mi rękę, Czesławku, jesteś poczciwym chłopcem, masz dobre, szlachetne serce, a to więcej znaczy, niż pilność i nauka.
Czesławek uszczęśliwiony podał rękę panu Mieczysławowi, który uścisnął ją serdecznie.
— Proszę pana — rzekł nieśmiało — Antoś byłby zrobił to samo.
— Nie wątpię o tem, moje dzieci... Antoś nie jest złym chłopcem, i gdyby ciebie nie było, zaopiekowałby się Ludwisiem; był jednak zadowolony, że go w tem wyręczyłeś. No, Antosiu, czy mam słuszność?
— Tak, proszę pana.
— A widzisz. Mnie tylko chodzi o to, żebyście zrozumieli, iż pilność jest pięknym przymiotem dziecka, ale dobroć daleko piękniejszym. Że więcej wart człowiek zacny i szla-
Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Dotrzymuj słowa.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.