Na szafirowem niebie błysnął sierp księżyca, rogaty, brylantowy. I świeci sam jeden na ciemnem sklepieniu, — nie, obok gwiazdka maleńka, a jasna, niby drobna perełka przy świetnym djademie.
Zresztą pusto jeszcze na nocnym błękicie, pusto na szarej ziemi. Noc zapadła. Po skwarnym dniu i pracy ludzie spoczywają, w chatach pogasły światła, drzewa stoją ciche, niby drzemiące, bez ruchu i szmeru, na łąkach tylko koniki szeleszczą piosnkę zwyczajną, a kwiaty w ogrodzie woń rozsyłają silniejszą niż we dnie.
Ściany białego dworku jaśnieją w ciemności w festonach wina, jak białe marmury, dach, rosą posrebrzony, błyszczy niby tafla lustrzana, okna płoną czerwono blaskiem wewnętrznego światła, a na drewnianych schodkach obszernej werendy wysmukła jakaś postać, z twarzą opartą na dłoni, czuwa, czy marzy, zapatrzona w niebo, w te nieskończone błękitne przestworza, gdzie tak inaczej być musi, niż u nas, na nizkiej, szarej ziemi.
Szklane drzwi werendy ktoś otworzył szybko, i z pokoju uderzył gwar rozmów, śmiechu, wrzawy.
Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Noc sierpniowa.djvu/09
Ta strona została uwierzytelniona.