Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Noc sierpniowa.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

nek. — Przecież gwiazdy to takie wielkie ziemie, jak i nasza, więc jeśli na nas spadną...
— To ci wybiją oko — skończył, śmiejąc się, Romek.
— Cicho, Romku. Proszę pana? — pytał Franek natarczywie, z widocznym niepokojem.
— On się boi! — wybuchnęli nagle śmiechem chłopcy.
— Nie boję się, ale przecież...
— Uciszcie się — poważnie przemówił pan Adam. — Nie macie słuszności wyśmiewać się z Franka, bo pytanie jego jest naturalne i rozsądne: nie rozumie zjawiska, żąda wyjaśnienia. A wy czy je rozumiecie?
— Naturalnie — rzekł Romek. — To nie żadne gwiazdy, tylko kamienie, krążące w przestrzeni, jak nasza ziemia, spadają lub przebiegają przez atmosferę naszą w sierpniu i listopadzie, bo w tych dwóch miesiącach właśnie droga ziemi przecina się z ich drogą.
— No, pamiętasz coś o tem — powiedział pan Adam — ale wątpię, czy Franek zrozumiał twoje objaśnienie.
— Nic a nic! — zapewniał Franek.
— Niech nam pan powie więcej o tych gwiazdach, prosimy pana! — zawołało kilka głosów.
— Więc to nie prawdziwe gwiazdy spadać będą? — z wyrazem ulgi odezwał się Franek.
— Powiedz mi — zwrócił się do niego pan Adam — co to znaczy »prawdziwe gwiazdy«?
— Prawdziwe gwiazdy? — To takie ziemie, jak i nasza.