Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Słoneczko.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nawet muszki nie męczę — zauważyła Lucia.
— Ale żebyś mię złapała, to zamknęłabyś mię w klatce? Ho, ho, znam ja ludzi! Mamusia mię uczyła. Pewno tam więzisz jakiego niewinnego ptaszka? A co sideł po lesie, a mało to zwierzyny zabijacie dla przyjemności? I wilk pożera inne zwierzęta z głodu, ale człowiek nie z głodu zabija zające, sarny, kuropatwy, małe jarząbki. Cóż mu one zawiniły?
Luci bardzo przykro było słuchać tych skarg na ludzi, więc rzekła z pewną urazą:
— Niesprawiedliwa jesteś, wiewióreczko, wiedz o tem, iż żadnego ptaszka nie mam w klatce.
— Hm, to może przez lenistwo, bo jeśli ci się nie chce dla siebie samej szukać pożywienia i czekasz, aż ci je starsi podadzą, to jakżebyś żywiła ptaszka? Zdaje mi się, że ty jesteś bardzo leniwa, dziewczynko.
Lucia odwróciła głowę, żeby nie patrzeć na niegrzeczną wiewiórkę, w tej chwili ujrzała skuloną w trawie pod samym stogiem żabę. Żaba patrzała na nią wielkiemi, wytrzeszczonemi oczyma, jak gdyby także miała coś do powiedzenia, i Luci przyszło na myśl, że ta przynajmniej nie może oskarżać ją o lenistwo, bo sama kryje się przed słońcem i najwidoczniej nic a nic nie robi.
— Prawda, żabko — powiedziała — my wiemy, co to znaczy upał?
Żaba szeroko otworzyła paszczę, lecz trud-