mniej była zadowolona z siebie, swego stosunku do niego i wypełniania swoich obowiązków. Chwilami czuła, że jest jak ten dłużnik, co nie ma komu spłacić swego długu, który mu ciążyć zaczyna.
Westchnęła i machinalnie sięgnęła po słownik, leżący obok na stoliku. Jakie te kartki stare, żółte, wytarte! Ten, kto je zniszczył, więcej już nie spojrzy na nie...
Przewracała je bezmyślnie, powoli, gdy wtem list jakiś wypadł z książki na jej kolana.
Wzięła go zdziwiona w rękę i obejrzała uważnie: pismo było nieznane i widocznie bardzo dawne, bo atrament pożółkł zupełnie, a miejscami był zatarty, jakby od łez.
Ze zdziwieniem patrzało dziewczę na drobne literki, co może zawierały tajemnicę życia tego, który je przechował w tej książce. List do stryja! Ona nie pamiętała, by kiedykolwiek listonosz zapukał do drzwi ich domu; musiało to być dawniej. Do stryja, widać z pierwszego wyrazu:
Najdroższy mój Stasieńku, synu ukochany!
A zatem list od matki. Zosia jej nie pamiętała. Jak to dziwnie pomyśleć, że stryj Stanisław miał matkę, że ktoś mówił do niego: Stasiu!
Ogarnęło ją nagle gorące pragnienie posłuchać głosu tej nieznanej babki, przemawiającej do syna: »Stasieńku«. Nie przyszło jej nawet na myśl, że może nie ma prawa odczytywać tego listu; nie pomyślała o tem; ona czuła jedynie, że postać stryja ukaże jej się w nowem świetle, i czytała z dziwnem wzruszeniem:
»Najdroższy mój Stasieńku, synu ukochany!
Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Za późno.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.