Dziecko ty moje najlepsze, szlachetne, kto ci zapłaci w tem życiu za wszystko, co dajesz ludziom zacząwszy od własnej rodziny? Czemże jest życie twoje prawie od dzieciństwa? — Pracą dla innych. Sam, dzieckiem jeszcze będąc, umiałeś się wyrzec wszystkiego, co daje młodość, by pracą swoją zapewnić wygodę choremu ojcu, wychować brata! Każdy grosz, który biorę z twojej ręki, święty jest, bo okupiony ofiarą swobody, marzeń, nadziei, wszystkiego, do czego każda jednostka ma prawo. Tyś nie żył dotąd i może już nigdy żyć nie potrafisz, bo myśl twą i siły zabiera praca, wyczerpuje wszystkie. Synu mój drogi, ja matka chciałabym dopatrzeć w tobie trochę egoizmu, abym wiedziała, że zapragniesz kiedyś walczyć o własne szczęście i zdobyć je sobie. Lecz egoizmu niema w tobie wcale, a wierz mi, to dla ciebie jest nieszczęściem. Cichy, nieśmiały, skryty, ustąpisz każdemu, i nikt cię nie oceni, nie pozna twej duszy. Ty nie śmiesz mówić o tem, co czynisz gorąco, co spełniasz w czynie, ty, taki wymowny, gdy piszesz do mnie! — I ludzie nie wiedzą, jak ty myślisz, co kochasz i jak kochać umiesz. Skąd zgadnąć mogą? Biedne dziecko moje, gdybyś ty wiedział, jak ja drżę o ciebie, o przyszłość twoją, ażeby nie była tylko ofiarą, ofiarą wszystkiego, bez jednej kropli szczęścia i nagrody! Gdy dzieckiem będąc, rozdawałeś swoje zabawki dzieciom biednym, cieszyłam się szczerze tym objawem dobrego, szlachetnego serca, lecz gdyś oddał ostatni swój biczyk złamany, przyszło mi na myśl, że i w życiu może postąpisz tak samo... I boję się, że tak będzie. Patrząc dziś
Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Za późno.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.