które właśnie przypadkiem na świat ludzki wyjrzało, nie człowiekiem, który w państwie szatana był tylko gościem.
Ale szukajmy dobrze, i to nie śród książek i rysunków po salonach, bo tu nieraz ci podadzą za Danta parodyę Tassa lub jakiego pustelnika, jakgdyby w zamiarze odstraszenia cię od znajomości z autorem najwznioślejszego poematu świata. Tu jest on tylko zasuszoną mumią, której się należy cześć i wszelkie poważne a chłodne uczucie. Potrzeba wrócić na ziemię, która go wydała, do Florencyi, a okaże się, że surowy mędrzec nie przyszedł na świat, jakbyś mniemał, z ciężarem pięćdziesięciu lat na plecach, — że go znano i zapamiętano młodym i świeżym, poetycznym i natchnionym. Tam ludzie umieją go sobie wyobrażać duchem gwałtownym i burzliwym, jak przystało na wieszcza i proroka, którego popioły jeszcze niedawno, bo za ojców naszych, uważane były przez niektóre rządy za cel pielgrzymki nieprawomyślnych. Na grób Danta iść do Rawenny znaczyło przecie kłaść wieńce na mogiłach wrogów religii i państwa.
Jakoż gdy staniemy na placu kościoła Santa Croce, tego panteonu Florencyi, inaczej już przedstawi się nam wielki poeta. W okazałym posągu pojął go Ricci silnie i głęboko. Ten potężny człowiek w todze poety pielgrzyma ma wprawdzie zwykły znany profil i wydatny nos, ale zarazem młodość, energię, straszną gorycz pogardy i siłę. To już nie wyschły i zbiedzony pracownik klasztorów, ale dumny, chociaż cierpki, władzca duchów. Posiada życie, sprężystość postawy i ruchu, słowem, to piękno zewnętrzne, fizyczne, które potomność tak uwzięła się z postaci jego usuwać, pewnie, ażeby podnieść jego wielkość i uduchowienie. Ale zato chwyta za serce i wzrusza jakgdyby nowoczesnym jakimś nastrojem inny obraz, choć niemniej stary i naiwny. To obraz, którego autorem jest Domenico di
Strona:PL Cezary Jellenta Dante.djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.