ki autor Dekamerona wielce obniżył swą zasługę wydania Żywota Danta i obszernych komentarzy do jego dzieł przez to, że zanadto puścił wodze retoryce, i, jak się przekonano o tem, gwoli pięknemu frazesowi spisywał zdarzenia niesprawdzone i wątpliwe. Prawdziwa zaś orgia domysłowości tępej i ograniczonej w rzeczach znawstwa duszy twórczej wybuchła później pod wpływem scholastyków. I cóż dziwnego? Jeżeli dziś jeszcze, w chwili gdy wiersze niniejsze wychodzą z pod tłoczni, autor wspaniałego wydania Boskiej komedyi, nadzwyczajny erudyt [1], uważa ją za traktat religijno-moralny w formie wierszowanej — to czyż w dobie większej prawowierności mogło być inaczej? Było całkiem naturalne, że do uczonego, do mędrca, używającego jeno szaty poetyckiej dla swych myśli, zabierali się uczeni, a nie artyści i nie ludzie z duszą odpowiednio wrażliwą. Węszono wszędzie symbole i allegorye, korzono się przed wynalazcami najbardziej śmiałych scholastycznych poglądów na wielkiego poetę Beatryczy — zamiast mieć serce i patrzyć w serce. A serce to bije widocznem i dziś jeszcze wzruszającem tętnem w Vita nuova, w tym osobliwym zbiorze wspomnień prozą i wierszem. [2] Tu płonie przed nami jasnym ogniem miłość, prawdziwa ludzka miłość. Widzimy młodzieńca jak się trawi nieśmiałem marzeniem, jak wzdycha i łzy wylewa, jak cierpi i męczy się tęsknotą. Czujemy wyraźnie jak go uczucie pożera i wychudza, jak walczy pragnienie z niepewnościa, czy są mu wzajemni; patrzymy jak zawisa całą swą duszą na łasce uśmiechu uwielbianej, jak się zagryza
Strona:PL Cezary Jellenta Dante.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.