Strona:PL Cezary Jellenta Dante.djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

płakały; ptactwo w swym locie padało martwe, a ziemia cała drżała w swych posadach. Zdjęty trwogą i zdumieniem wobec tego widziadła, ujrzałem druha, który zbliżył się, ażeby rzec do mnie: Azaliż nie wiesz o tem jeszcze? Przecudna Pani twoja rozstała się z tym światem.» Jąłem wtedy płakać gorzko i nietylko w urojeniu, lecz i oczami, które we łzach się kąpały. Było mi tak, jakobym pozierał ku niebu, a tam szybowały już z powrotem poczty aniołów; miały przed sobą biały jak śnieg obłoczek i śpiewały przecudnie: «Chwała Panu na wysokościach.» Nic innego słyszeć nie mogłem. Odezwało się tedy do mnie moje miłością przepełnione serce: «Zaprawdę, nasza pani umarła.» Wtedy zdało mi się, jakobym szedł zobaczyć ciało, w którem mieszkała ta przeszlachetna, błoga dusza. Fantazya w swem urojeniu była tak potężna, że ukazała mi zwłoki Pani, której niewiasty zasłaniały głowę białym welonem. Na jej twarzy malował się wyraz tak słodkiej pokory, że zdawała się mówić: «Idę, aby zobaczyć źródła pokoju.» Widok ten napełnił mię taką pokorą, żem jął wołać do siebie śmierć, mówiąc: O, słodka śmierci, przybądź do mnie, nie bądź mi srogą; musisz być łagodną, boś była tutaj! O, przybądź do mnie, który tak gorąco za tobą tęsknię; widzisz przecie, że noszę już twoje barwy.» Byłem przytomny wszystkim smutnym posługom, które miłość oddawać zwykła zwłokom, poczem zamyśliłem wrócić do swej izby i wznieść oczy ku niebiosom; tak silnem było omamienie, że, płacząc, rzekłem donośnym głosem: O, duszo najpiękniejsza, jakże błogosławionym jest, kto cię widzi!» A żem słowa te wymówił z rozpaczą i głośnem łkaniem, pomyślało młode, łagodne dziewczę, które przy łożu mem siedziało, że moje łzy i słowa to skargi na bóle mojej niemocy, i przestraszone wielce rozpłakało się. Inne znów niewiasty, które czuwały w tymże pokoju, sądziły, że to dziewczęcia