ła sycylijska szkoła poezyi włoskiej i wszechnica w Neapolu.
Klątwa, pod którą umarł, podobno z ręki własnego krewniaka, Fryderyk II, ścigała i jego następców, między którymi dziwnie poetyczną pamięć po sobie zostawił najmłodszy syn, Manfred, król lutnista, dusza wspaniała, tkliwa i marzycielska. Wówczas tedy papież Klemens IV przywołał dla ostatecznego zwalczenia domu Szwabskiego — Karola Andegaweńskiego. Lecz ani on, ani syn jego, nie mogli się uporać z buntowniczym duchem południowców, którzy już utopili byli w krwawej łaźni, zwanej «Nieszporami sycylijskiemi», potęgę berła francuzkiego i pomścili okrucieństwa Karola nad synem Fryderyka, Konradem, dokonane. Nowe powikłania sprowadziła dynastya hiszpańska i nowe krwi rozlewy, zbrodnie i wojny. Stolica Apostolska głosiła kompletną wojnę świętą przeciw ostatnim «żmijom» rodu Hohenstaufów, jako przytem zaprzyjaźnionym z Saracecenami[1]. To brała ona górę, to gięła się; ale ostatecznie nie odzyskała dawnej świetności, zwłaszcza, że panowanie Dom Pedra Aragońskiego, ożenionego z córką Manfreda, Konstancyą, ożywiło sympatye i nadzieje partyi cesarskiej. Późniejsi papieże rządami swemi i brakiem wybitnych charakterów i wyższych zasad dali swym przeciwnikom nową broń do ręki, przyczynili się jeszcze do podniesienia chwały zmarłych cesarzów i utrwalenia na zawsze samej idei imperyalizmu. Choć bowiem późniejsi pretendenci do korony rzymskiej, jak Rudolf Habsburski lub Albrecht Austryacki, ideę tę swem niedostatecznem i nie dość wyłącznem poświęceniem się Włochom przyćmili — widział w niej jeszcze Dante prawdziwą gwiazdę przewodnią Włoch. O ile wrogo patrzył na intruza, Karola Walezyusza, którego sprowadziły do Toskanii samolubne rachuby i intrygi
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Saracenami.