Dante wymyślił obrazy męki, grupy i sceny, duchowo-cielesne stany, w których śmiało współzawodniczy z fantazyą Greków, choć przecie ta pracowała nad swemi mytami całe wieki. Nadał im wszystkim charakter żywej wiekuistości, przedłużył je w nieskończoność i spotęgował ich grozę do rozmiarów tragedyi jakiegoś Tantala, Syzyfa, Prometeusza, Marsyasza, Danaid, furyi i tym podobnych postaci.
Oto w Piekle gniewni za karę, nie krzyczą, lecz bełkocą bagnem, «co zająkliwie pluska im w gardzieli»; tyrani, krwi żądni, pławią się wiekuiście w «nurtach wrzącej juchy», zanurzeni w niej aż po brwi; samobójcy przemienieni są w żylaste sęki, gałęzie i zatrute jeżyny, co gdy je nadłamać, ociekają krwią żywą, płaczą i jęczą i cały bór zapełniają strasznym pogwarem bólu; wyuzdańcy i rozpustnicy rzuceni w straszny kanał brudu tak wielki, jakby wszystkich ścieków i nieczystości był połączeniem. Świętokupcy, t. j. kupczący rzeczami świętemi, albo simoniacy, tkwią głowami i kadłubami w skałach:
Z każdego dołu wyzierały sine
Dziwnej postury piszczele grzesznika
Utkwione w jamie po samą pęcinę.
Od płomiennego lizane języka,
Wywężały się te ciała kawalce,
Że mogły zerwać rzemienie i łyka.
Czarnoksiężnicy mają głowy wykręcone tak, że woda, co ciecze z ócz, żłobem pleców spływa po zadzie. Złodzieje kradną sobie wzajem swoje postacie. Przedziwna swą grozą i wymyślnością jest kara za nienawiść, bo najzaciętsi nieprzyjaciele byli z sobą «tak spięci, że łbów plątali kędziory»; mróz, co ich otaczał, wyżerał uszy, zostawiając dziury, i nawet płakać nie mogli, bo
Z ócz tryskające dwa strumienie ciepłe,
Na twarz się tocząc, stygły i w powłoce
Lodu na klamry wyrastały skrzepłe.