A wreszcie — korona wszystkiego (p. XXXIII) — Ugolin, co Ruggieremu «darł czaszkę i ssał mózg w skielecie i z chciwej paszczęki włosami wroga skrzep ocierał krwawy».
A cóż mówić o samej postaci Lucyfera, o tem jak, runąwszy z nieba na glob ziemski, zarył się weń aż do środka i siłą wstrząśnienia wyparł na drugiej półkuli ocean z łożyska? Jeśli tamte grupy noszą ślady rozmyślnie czy bezwiednie półkomicznych cudaczności Wieków Średnich, tu mamy w rzeczy samej myt nowy — tragiczny, ogromny, a jednak zniewalający swą prostotą.
Ta nadzwyczajna twórcza fantazya tłómaczy też po części, dlaczego Komedya stała się w dziejach literatury pomnikiem, który, choć ludzki, postawiono obok nadludzkich, bo zrodzonych przez całe cywilizacye, jak Stary Testament i epopeje Homera. Niewiele zaś zmniejsza chwałę Danta ta okoliczność, że nie wszystko wyszło odrazu z jego głowy, lecz, że znalazł już grunt przygotowany przez olbrzymią fantazyę Wieków Średnich, poezyę sybilińską i apokaliptyczną. Był to przecie bezbrzeżny chaos, chaos nietylko w legendach i widzeniach, lecz nawet w tych malowidłach ściennych, miniaturach, zdobiących rękopisy cennych i świetnych dzieł, «co się w Paryżu zwie luminowaniem» (Czyś. p. XI) i rzeźbach kamiennych, których podobno osobliwie pełne były kościoły francuzkie za czasów, kiedy Dante tworzył i kiedy przebywał we Francyi. Uczeni francuzcy rozwodzą się szeroko nad wpływem zapładniającym całej tej sztuki i twierdzą, że wyczerpała ona wszelkie rodzaje męki piekielnej: jeden z nich, Didron, naliczył podobno nawet do pięćdziesięciu illustracyi Komedyi Boskiej jeszcze przed przyjściem jej na świat [1]. Czyż jednak —
- ↑ Porównaj wstęp do włoskiego wydania Komedyi,