Dziś idą kazać zbrojni dowcipami
I błazeństwami, i byle się dobrze
Ludzie uśmieli, — kaptur się nadyma
I nikt od niego nie wymaga więcej.
Lecz gdyby wiedział lud jaki to ptaszek
W najgłębszym kątku kaptura się gnieździ,
Poznałby, jakim zaufał odpustom.
Przez nie to głupstwo tak na ziemi wzrosło,
Że bez żadnego świadectwa dowodu
Tłum się do wszelkiej obietnicy garnie.
Tem-to się tuczy ów wieprz Antoniego,
I wielu innych gorszych niźli wieprze,
Płacąc fałszywą bez stępla monetą. (Raj XXIX).
Lecz gdy te przekleństwa zrodziły się z bólu głęboko etycznego chrześcijanina i katolika, niewcześni czciciele wywodzili je z fanatyzmu jakiegoś nowoczesnego radykalisty. Zamierzając wywyższyć, zniżyli wielkiego geniusza o kilka szczebli, wpletli w życie jego rozdział, może sensacyjny, ale nieprawdziwy i śmieszny.
I któż to taki? — pyta czytelnik — Legion. Na czele legionu stawiany bywa profesor Gabryel Rossetti, ojciec znakomitego poety i malarza prerafaelity, — co prawda, tylko ze względną słusznością, bo go uprzedził niemniej szlachetny poeta, męczennik idei włoskiej — Ugo Foscolo. Rossetti, uczony wielbiciel piękna Platońskiego, każe być Alighieremu członkiem tajemnego stowarzyszenia antipapieskiego w rodzaju wolnomularzy (masonów) albo wolnowęglarzy (carbonarów) i wszystkie niejasne i zagadkowe miejsca i nazwy w Boskiej Komedyi tłómaczy jako umówiony język tajemnych bractw.
Namiętny i głębokomyślny neapolitańczyk przypisał zatem wielkiemu arcy-wzorowi jakąś pokątną agitacyę, kiedy ten otwarcie i z podniesionem czołem wyzywał na bój i pozywał przed sąd swój wszystkie potęgi złego. Wielkie jest prawdopodobieństwo, że to właśnie Rossettiego Commen-