Ale z tem światłem czas jakiś walczyły jeszcze mroki przesądu i nienawiści i nie prędko dano popiołom Danta spocząć naprawdę.
W r. 1329 legat papiezki, Bertrand du Poyet, grasujący po Romanii, kazał spalić Monarchię publicznie, jako dzieło kacerskie, i już miał uczynić to samo z kośćmi jej twórcy, gdy oparli się temu rycerz florencki Pino della Tosa i Ostagio da Polenta i oszczędzili Włochom hańby. Godzi się nadmienić, że jeszcze w wieku bieżącym, za panowania austryackiego, odwiedzanie grobu Danta poczytywane było za czyn buntowniczy.... [1].
Ale światło gloryi nad głową poety już wtedy zwyciężało. Przyszło Odrodzenie i złożyło u stóp mogiły jego najwyższą daninę uwielbienia, jaką znają dzieje poezyi.
Potem fale zachwytu rozeszły się z Włoch dalej, na wszystkie piśmiennictwa ogarnięte zorzą nowej twórczości.
Dante rośnie i głową sięga niebios jako natchniony symbol jasnowidzenia i proroctwa, arcymistrz fantazyi, wcielenie tragicznego czynu. Niemasz w liczbie wielkich poetów nowej doby takiego, któryby nie żywił się wieszczym duchem Boskiej Komedyi.
Więc Dante żyje w chwili obecnej, w szamocącej się poezyi wieku — życiem własnem, niespożytością wytchnionego na świat piękna? A może to prędzej szanowna relikwia, pół-bóg zdobiący orszak Parnasu, lecz lirą przebrzmiałą niezdolny wzruszać prawdziwie a silnie?
- ↑ Przekonał się o tem na sobie F. Boissard. Patrz dzieło przytoczone, rozdział ostatni.