ba scholastyki w poglądach na poezyę i fałszywego klasycyzmu w samej poezyi. Trzeba było otrząsnąć się wprzód z tego pyłu, ażeby módz należycie odczuć poemat, którego charakter wiekuisty, na pozór zbratawszy go z oderwaną nauką, z filozofią i religią, wprowadził w błąd całą niemal Ludzkość. Przypomnieć warto, że tylko uśmiech cyniczny miał dla Boskiej Komedyi Wolter (którego straszliwa trzeźwość często bywała płytkością). Wyrzekł on więcej niż dowcipnie: ponieważ Dante ma komentatorów, to wystarcza, aby stał się niezrozumiałym. Dziwniejsza jest, że i Lamartine tak samo prawie myślał. Szczery jednak, a przedewszystkiem indywidualny, zmysł poetycki, ten głos serca literatury, nieznoszący przymusu, przestał zadawalać się światłem, rzucanem na dzieła i osobę wieszcza z dusznych zakamarków uczoności, i nareszcie przemówił świeżym srebrnym dzwonem. Kiedy aż do ostatnich czasów zagadnienie Danta spoczywało i nawet komentarzy nie pisano, nagle zjawiło się ich kilka prawie jednocześnie. A przytem sam nieśmiertelny utwór zaczęto drukować na nowo z takim zapałem, że w krótkim okresie, który mniej więcej odpowiada gasnącemu dziś pokoleniu, ukazało się około dwudziestu pięciu wydań Boskiej Komedyi [1]. Lecz dlaczegoż właśnie temu oto pokoleniu przypadła rola odnowiciela Danta? Bo ono odrodziło poezyę wogóle, bo wydało subtelne plemię romantyków, które umiało i samo tworzyć i znało się na twórczości innych i miało sztukę wwiercania się w dusze zawiłe i niezwykłe. Było to nietylko pokolenie śmiałej fantazyi, gorącego uczucia, głębokiej, wpatrzonej w duszę ludzką liryki — ale i czynu. Romantyzm był rewolucyą poezyi, rewolucya była romantyzmem historyi. Już więc na pograniczu dwu wieków, czerwonem od łun
- ↑ Witte: Ueber das Missverständniss Dantes.