Strona:PL Chałubiński - Sześć dni w Tatrach.pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.

zostawili i na którym jest napisane: „Johan Still in persona das heisst in meiner eigenen Person...“ dalej szła data i nazwisko osób, z któremiście przyszli.
— A no to widzę, że naprawdę byliście tam panowie; ale któż u Boga pokazał wam drogę?
— A te oto Zakopiańskie zuchy rzekną — wskazując Wojciecha Raja i jego towarzyszów. Znajdują oni drogę wszędzie.
— Sapristi! — rzecze kiwając głową Still, który się widocznie uważał „in persona“ za monopolistę Gerlachu, a tu na raz spotyka cały tuzin konkurentów.
Dziś na Gerlachu ciepło, jasno, spokojnie, ale jednak nie wesoło, to też łaskawy Czytelniku nie będę Cię tu trzymał długo, chociaż, jeśli Cię kiedy zdejmie ochota, a nogi dopiszą, to ręczę Ci, że niechętnie szczyt ten opuścisz, naglony przypomnieniem, że już czas, bo droga z powrotem daleko i niełatwa. Powszechnie jest uznanem, że widok stąd nie jest tak wdzięcznym i miłym, jak z wielu innych mniej wyniosłych szczytów. Ale nie mniej przeto jest zajmującym. Jako z najwyższego punktu Tatr (8414 stóp) i to w pośrodku najpotężniejszych mas granitowych obszarów, najłatwiej się stąd zorjentować co do położenia i stosunku łańcuchów i wirchów. Szczególniej zająć Cię musi widok grzbietów ku wschodo-północy. Pod stopami karlejący grzbiet Polskiego Grzebienia; rozszczepiony łańcuch ku Sławkowskiemu Szczytowi na prawo, a więcej ku północy łańcuch przez Jaworowe Sady do grupy Lodowego i znów na prawo, do Dumnej Góry, Łomnicy i Kezmarskiego Szczytu. Zwróć się na lewo ku zachodowi, co za przerażający majestat tych dzikich, poszarpanych grzbie-