Strona:PL Chałubiński - Sześć dni w Tatrach.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

tów przez Żelazne Wrota ku Wysokiej. Poglądając na zapełnione głazami doliny, na owe w części już ziemią zarównane upłazy, w części zaś nowemi rumowiskami pokryte osypiska. przekonywasz się w jednej chwili, że te rozległe grzbiety i łańcuchy, dziś jeszcze wyniosłemi najeżone turniami, musiały przed wieki przenosić wysokością najwznioślejsze dzisiejsze szczyty, że niegdyś wraz z niemi daleko wyżej ku niebu sięgały. Dopełniwszy różnych poszukiwań, zanotowawszy stan aneroidu, wyzbierawszy co się wynaleźć dało z roślinności lub charakterystycznych skał na około samego szczytu, zabieramy się do odwrotu, a szkoda, bo miałbym ci jeszcze co opowiadać Czytelniku o tej skalistej pustyni. Nie mogę jednak nie wspomnieć o jednym gościu, który się tu znalazł, nie dziś wprawdzie lecz przed paru laty, gdyśmy także kilka godzin tu siedzieli. Był to biały motyl, który korzystając z ciepła i pogody w oczach naszych z kotliny wznosił się aż po najwyższe szczyty góry. Co go też mogło skłonić do tej fantastycznej wycieczki? Nie kwiaty go tu nęcić mogły. Zgodziliśmy się z góralami, że to już taka natura taternika i taki wpływ cudnych naszycn Tatr. Jeśli kiedy szanowny Czytelniku będziesz na szczycie Gerlachu, spojrzyj z samego wierzchołka, a lepiej jeszcze o kilka stóp pod wierzchołkiem, na ostatnie jego turnie panujące bezpośrednio nad grzbietem Żelaznych Wrot. Wierzchołki tych turni tworzą cudowne kształty gotyckiej świątyni o kilku wieżach i wieżyczkach.
Złudzenie jest tak wielkiem, że doprawdy możnaby prawie zdjąć plan tej budowy. O ile wiem, nikt ze zwiedzających Szczyt Garłuchowski nie zwró-