Strona:PL Chałubiński - Sześć dni w Tatrach.pdf/49

Ta strona została uwierzytelniona.

można się wyprostować. Potem zwracamy się w lewo na ostrą wązką grań, także zwykle śniegiem pokrytą, lecz po której „już wozem przejedzie“ według uświęconego wyrażenia przewodników zakopiańskich, co znaczy, że już ztąd trudniej kark skręcić, jeśli się mocno na nogach trzymasz. Widok z grani na tę prawdziwie piekielną bramę, zwłaszcza gdy schyleni towarzysze jeden za drugim przez nią przechodzą, jest niesłychanego effektu. Nadzwyczajna ostrość konturów, różnica oświetlenia jednej a drugiej ściany, niewypowiedziana dzikość w około a do tego widok na południe i na północ, na zielone łąki, uprawne pola i wzgórza odległych okolic, nadają obrazowi urok niezwykły nawet w Tatrach, gdzie przecież począwszy od Zawratu o podobny rodzaj widoków na pozór nie trudno. To też ulegasz wrażeniu, którego się nigdy nie zapomina. Na wniosek mój, abyśmy w tem miejscu urządzili wypoczynek, bo wszakże tu codzień się nie chodzi, przystano od razu. — Rozsiedliśmy się na grani wśród śniegu i głazów. Przy posiłku Sabała jął prawić powiastki, któremi nas do konwulsyjnego pobudzał śmiechu. „Jegomość“ gwałtownie musiał się trzymać za boki, a przy jego olbrzymiej prawie postaci, zdawało się, że skała, na której siedział, trzęsie się i gotowa runąć.
Drugi raz przeszliśmy tę samą drogę w roku zeszłym w towarzystwie profesora Aleksandrowicza. Z wycieczki na Krywań zeszliśmy dnia poprzedniego na nocleg do schroniska przy Szczerbskim Jeziorze, a nazajutrz przez Mięguszowiecką Dolinę na Żelazne Wrota. Cała kilkudniowa wycieczka ułożona została wyłącznie dla profesora Aleksandrowicza. Był to po-