szcze wolne. Król nie chciał pana d’Aiguilllon na ministra spraw zagranicznych; książę de Condé wysuwał pana de Vergennes, którego znał z Burgundji; pani du Barry kardynała de Rohan, który był jej oddany. Pan d’Aiguillon, wówczas jej kochanek, chciał się pozbyć tych obu, i to sprawiło, że ambasadę szwedzką dostał pan de Vergennes, wówczas zapomniany i żyjący u siebie na wsi, a ambasadę wiedeńską kardynał de Rohan.
„Moje pojęcia i zasady, powiadał N..., nie nadają się każdemu: to tak jak pewne lekarstwa, niebezpieczne dla wątłych natur a bardzo zbawienne dla silnych“. Podawał tę rację, aby się uchylić od stosunków z panem de J., paniczem dworskim, z którym go chciano zbliżyć.
Pan de Foncemagne cieszył się na starość wielkiem poważaniem. Mimo to, mając powód w pewnej okoliczności podejrzewać jego prawość, spytałem pana Saurin, czy go znał bliżej. Odpowiedział twierdząco. Nalegałem, aby mi powiedział, czy nigdy nic nie ciążyło na nim. Pan Saurin, po chwili namysłu, odpowiedział: „Oddawna już jest uczciwym człowiekiem“.
Pan d’Argenson, dowiadując się w bitwie pod Raucoux, że ciurę jakiegoś zraniła kula armatnia tuż za miejscem gdzie on sam stał z królem, rzekł: „Ten hultaj nie zrobi nam tego zaszczytu, aby od tego umrzeć“.
Proboszcz Saint-Sulpice odwiedził panią de Mazarin w czasie jej ostatniej choroby, aby jej użyczyć pociech duchownych: ujrzawszy go, rzekła: „Och, księże proboszczu, cieszę się, że księdza widzę; chciałem powiedzieć, że masło od Dzieciątka Jezus bardzo się zepsuło: powinien ksiądz zrobić z tem porządek, przecież Dzieciątko Jezus należy do księdza parafji“.
Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.