Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

lach, w otoczeniu kilku oficerów również rannych, królowa nie znalazła nic do powiedzenia, jak tylko: „Panie hrabio, czy pan był zadowolony z młodego Laborde?“

„Widziałem w wielkim świecie, powiadał N..., tylko niestrawne obiady, nudne kolacje, nieszczere rozmowy, stosunki bez przyjaźni, ruję bez miłości“:

N... powiadał, że człowiek rozumny, przenikliwy i widzący społeczeństwo takiem jak jest, znalazłby wszędzie tylko gorycz. Trzeba brać rzeczy od wesołej strony, przyzwyczaić się patrzeć na ludzi jak na pajaców, a na społeczeństwo jak na deskę, po której ci pajace skaczą. Z tą chwilą, wszystko się zmienia, poszczególne profesje, właściwe im próżnostki, odcienie ich u różnych ludzi, hultajstwa, szalbierstwa, wszystko robi się zabawne, i — człowiek żyje zdrów.

N... powiadał: „Wyrzekłem się przyjaźni dwóch ludzi; jednego, bo nigdy nie mówił ze mną o sobie, drugiego, bo nigdy nie mówił ze mną o mnie“.

Tegoż pytano, czemu gubernatorzy roztaczają więcej przepychu niż sam król. „Tak samo (odpowiedział) aktorzy prowincjonalni bardziej szarżują niż paryscy“.

U pana X..., gubernatora prowincji, człowieka bardzo pociesznego, było pełno osób w salonie, podczas gdy on przebywał w swym gabinecie, od którego drzwi były otwarte. Przybiera minę wielce zaaferowaną, i trzymając papiery w ręku, dyktuje sekretarzowi: „Ludwik, z łaski Boga, król Francji i Nawarry. Wszystkim, którzy niniejsze pismo ujrzą (ujrzą pisze się przez rz), pozdrowienie. Reszta, to formalność“, mówi oddając papiery i przechodzi do audjencjonalnej sali, aby ukazać publice wielkiego człowieka przywalonego ważnemi sprawami.