W pewnym domu, gdzie pani d’Egmont była na wieczerzy, oznajmiono człowieka nazwiskiem du Guesclin. Nazwisko działa jej na wyobraźnię; każe posadzić tego człowieka przy sobie, rozwija dlań całą uprzejmość, wreszcie podaje mu półmisek który stał przed nią. Były to trufle. „Pani, odparł głupiec, nie trzeba ich przy pani“. — „Słysząc to (rzekła opowiadając tę historję), pożałowałem swoich uprzejmości. Zrobiłem jak ów delfin, który podczas rozbicia statku myślał że ratuje człowieka, a wrzucił go w morze, skoro spostrzegł że to małpa“.
Pan Dubreuil, w czasie choroby z której umarł, mówił do swego przyjaciela, pana Pehmeja: „Mój przyjacielu, poco tyle ludzi w moim pokoju. Powinieneś być tylko ty, moja choroba jest zaraźliwa“.
Pytano pana Pehmeja, ile ma majątku? „Tysiąc pięćset funtów renty. — To bardzo mało. — Och, odparł Pehmaja, Dubreuil jest bogaty“.
Kiedy panu de Choiseul mówiono o jego gwieździe, w istocie bezprzykładnie szczęśliwej, odparł: „Jest równie szczęśliwa jak nieszczęśliwa. — Jakto? — Ot, jak. Zawsze bardzo dobrze odnosiłem się do dziwek; jedną zlekceważyłem: zostaje królową Francji, lub bez mała. Doskonale traktowałem wszystkich inspektorów; obsypywałem ich złotem i zaszczytami; znalazł się jeden, powszechnie wzgardzony, którego potraktowałem lekko: zostaje ministrem wojny, to pan de Monteynard. Co się tyczy ambasadorów, wiadomo co robię dla nich bez wyjątku. Ale znalazł się jeden, ciężki i tępy, którym wszyscy inni gardzą, z którym nie chcą utrzymywać stosunków dla jego skandalicznego małżeństwa. To pan de Vergennes: zostaje ministrem spraw zagranicznych! Przyznajcie, że mam rację mówić, iż moja gwiazda jest równie niezwykła w złem jak w dobrem“.
Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.