Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

nie przyszły autentyczne listy anonimowe, zawierające prawdziwe oskarżenia, zlekceważono je. Rezultat pierwszych nastroił władze duchowne nieufnie do następnych.

Oznajmiono księżnej de Chaulnes, umierającej a separowanej z mężem: „Jest ksiądz z Panem Bogiem. — Za chwileczkę. — Pan de Chaulnes chciałby widzieć księżnę. — Czy jest tutaj? — Tak. — Niech zaczeka: wejdzie razem z Sakramentami“.

Przechadzałem się raz z jednym z przyjaciół, któremu ukłonił się człowiek o bardzo podejrzanej minie. Spytałem go, kto to jest; odparł, że człowiek, który robi dla swej ojczyzny to, czego Brutus nie byłby zrobił dla swojej. Prosiłem mego przyjaciela, aby zniżył tę wysoką myśl do mego poziomu. Dowiedziałem się, że ów człowiek jest szpiclem.

Pewien filozof, żyjący zdala od świata, napisał do mnie list rozumny i zacny. Zakończył temi słowy: „Żegnaj, przyjacielu; strzeż, jeśli możesz, więzów, które cię łączą ze społeczeństwem, ale hoduj uczucia, które cię od niego dzielą“.

Diderot, mając sześćdziesiąt dwa lat i zakochany we wszystkich kobietach, mówił do jednego z przyjaciół: „Powiadam często sam sobie: stary warjacie, stary dziadu, kiedy przestaniesz się narażać na wstyd odmowy lub śmieszności?“

Pan de C... mówił raz o rządzie angielskim i o jego zaletach w towarzystwie, gdzie było kilku biskupów i kilku księży. Jeden z nich, nazwiskiem Seguerrand, rzekł: „Proszę pana, z tego co wiem o tym kraju, nie miałbym najmniejszej ochoty w nim żyć; mam wrażenie, że czułbym się tam bardzo źle. — Proszę księdza, odparł naiwnie pan de C..., właśnie dlatego, że ksiądzby się tam źle czuł, kraj jest bardzo sympatyczny“.