tkliwość jego duszy. „Mam (powiadał) Tacyta w głowie, a Tibulla w sercu“.
„Fizycznie, — powiadał N..., człowiek delikatnego zdrowia a bardzo tęgiego charakteru, — jestem jak trzcina, która się gnie a nie łamie; moralnie, jestem natomiast jak dąb, który się łamie a nie gnie“.
Wymawiano panu N... jego upodobanie w samotności; odparł: „Lepiej znoszę swoje wady niż cudze“.
Ludwik XV grał raz z marszałkiem d’Estrées, który, przegrawszy dużo, chciał się wycofać. Król rzekł: „Przecież masz jakąś ojocowiznę?“
Myślano na dworze o tem, aby ożenić króla Ludwika XV, który zabijał się onanją. Przez ten czas, kardynał de Fleury zdecydował się na rzecz córki króla polskiego; ale rzecz była pilna, ile że każdy na swoją rękę intrygował aby ożenić króla najprędzej jak się da. Ci, którzy chcieli odsunąć pannę de Beaumont-les-Tours, przekupili lekarzy, którzy orzekli, że królowi trzeba kobiety w takim wieku, aby była zdolna naprawić klęski onanji oraz dać mu dzieci. Przez ten czas, wszystkie potęgi krzątały się, i mało było księżniczek, których prześcieradeł nie przesłanoby kardynałowi. Wręczono królowej rodzaj traktatu, który jej kazano podpisać, że nigdy nie będzie mówiła z królem o sprawach politycznych, etc.
N... powiadał do mnie: „Uważam króla Francji jedynie za króla około stu tysięcy ludzi, między których dzieli i którym oddaje pot, krew i mienie dwudziestu czterech miljonów dziewięciuset innych, w proporcjach określanych zasadami feudalnemi, wojskowemi, antymoralnemi i antyspołecznemi, które plugawią Europę od dwudziestu wieków“.
Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.