jego macierzyńskiem mlekiem i otaczała śmierć wszystkiemi staraniami jakich udziela się życiu.
Kobieta ta zamierzała, wedle obyczaju indyjskiego, ususzyć ciało syna na gałęziach, aby je zanieść następnie do grobu ojców.
Rozdziała tedy noworodka, i, przytknąwszy na chwilę wargi do jego ust, rzekła: »Duszo mego syna, duszo pełna uroku, ojciec stworzył cię niegdyś na mych ustach pocałunkiem; niestety, moje pocałunki nie mają mocy aby ci dać życie po raz wtóry!« Następnie, odsłoniła łono, i uściskała te lodowata zwłoki, które byłyby się ożywiły przy ogniu macierzyńskiego serca, gdyby Bóg nie zachował dla siebie tchu, który daje życie.
Wstała i szukała oczami drzewa, na którego gałęziach mogłaby złożyć dziecko. Wybrała klon o czerwonem kwieciu, uwieńczony girlandami apiozów, wydzielający dokoła najsłodsze zapachy. Jedną ręką ściągnęła niskie konary; drugą ułożyła ciało; zaczem, puściła gałąź, która wróciła do dawnej pozycji, unosząc niewinne zwłoki ukryte w pachnącem listowiu. Och, jakże wzruszający jest ten indyjski obyczaj! Widziałem was w opustoszałych polach, dumne pomniki Krassusów i Cezarów, a mimo to przekładam owe napowietrzne groby Dzikich, te grobowce z kwiatów i zieleni, które napełnia wrzawą pszczoła, które kołysze zefir, gdzie słowik buduje gniazdo i zawodzi swoje żałośliwe,
Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/130
Ta strona została przepisana.