Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/142

Ta strona została przepisana.

Ameryki, dodawał, ten trzeba mi pogrzebać w wiekuistem zapomnieniu«.
Tak upłynęło kilka lat, a starcy wciąż nie zdołali mu wydrzeć jego tajemnicy. List, który René otrzymał z Europy za pośrednictwem biura Misyj zagranicznych, zdwoił jego smutek tak dalece, iż unikał nawet swoich sędziwych przyjaciół. Teru goręcej nalegali nań aby im otworzył serce; a czynili to z taką delikatnością, słodyczą i powagą, iż wreszcie musiał uczynić im zadość. Umówił tedy z nimi dzień, w którym zgodził się opowiedzieć, nie przygody życia, nie doznał bowiem żadnych, ale tajemne uczucia swej duszy.
Dnia 21-go owego miesiąca, który Dzicy nazywają Księżycem kwiatów, René udał się do chaty Szaktasu. Podał ramię staremu Sachemowi i zaprowadził go pod sassafrasy, na brzeg Mississipi. Niebawem i ojciec Suel zjawił się w oznaczenem miejscu. Jutrzenka wstawała; opodal równiny widniała wieś Naczezów, ze swym gajem morw i chatami podobnemi do ulów pszczelnych. Kolonja francuska i port Rozalji znaczyły się na prawo, na wybrzeżu rzeki. Namioty, nawpół wzniesione domy, rozpoczęte fortyfikacje, wykarczowane pola rojące się od murzynów, gromady Białych i Indian, ujawniały, na lej małej przestrzeni, kontrast dzikości i cywilizacji. Ku wschodowi, na skraju widnokręgu, słońce zaczynało poka-