dla córki i syna, było już tak, jak gdyby nigdy nie istniał.
„Trzeba było opuścić dach ojcowski, który stal się dziedzictwem brata: udałem się z Amelią do starych krewnych.
„Zatrzymawszy się u wejścia zwodniczych dróg życia. przyglądałem się im kolejno nie śmiejąc się w nie zapuścić. Amelia wspominała mi często o szczęśliwości życia zakonnego; mówiła że jestem jedynym węzłem, który zatrzymuje ją w świecie; gdy to mówiła, oczy jej spoczywały na mnie ze smutkiem.
„Z sercem wzruszenem temi nabożnemi rozmowami, kierowałem często kroki w stronę klasztoru, sąsiadującego z mem nowem schronieniem; przez chwilę nawet miałem pokusę aby tam zagrzebać me życie. Szczęśliwi ci, którzy skończyli swą podróż, nie opuściwszy portu, i którzy nie wlekli, jak ja, bezużytecznych dni na ziemi!
„Europejczycy, żyjący w bezustannym niepokoju, zmuszeni są budować sobie samotnie. Im bardziej serce nasze jest zgiełkliwe i bezładne, tem bardziej pociąga nas spokój i milczenie. Przytuliska te, otwarte dla nieszczęśliwych i słabych, często kryją się w dolinach, które budzą w sercu mgliste poczucie nieszczęścia i nadzieję schronienia; niekiedy także spotyka się je na wyniosłych miejscach, gdzie dusza pobożna, niby roślina górska, zdaje się
Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/147
Ta strona została przepisana.