Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/165

Ta strona została przepisana.

„Nadeszła chwila, w której miałem odpokutować wszystkie szaleństwa. W obłędzie moim posunąłem się do tego, iż pożądałem nieszczęścia, aby mieć bodaj rzeczywisty przedmiot cierpienia: straszliwe życzenie, którego Bóg, w gniewie swoim, wysłuchał aż nazbyt wiernie!
„Cóż wam powiedzieć, o przyjaciele moi! widzicie łzy cieknące z moich oczu. Mogęż wręcz.. Przed kilku dniami, nic nie zdołałoby mi wydrzeć tej tajemnicy. Obecnie, wszystko skończone!
„Wszelako, o starcy, niechaj historia ta na wieki będzie pogrzebana w milczeniu: pamiętajcie, iż opowiedziałem ją jedynie pod drzewem pustyni.
„Zima miała się ku końcowi, kiedy spostrzegłem, że Amelia sama traci spokój i zdrowie, które zaczęła mi przywracać. Chudła, oczy zapadały się, chód stawał się ociężały a głos zamglony. Jednego dnia, zastałem ją całą we łzach, u stóp krucyfiksu. Świat, samotność, moja nieobecność, moja bliskość, noc, dzień, wszystko przejmowało ją lękiem. Mimowolne westchnienia zamierały na jej ustach; to wytrzymywała bez znużenia długą drogę; to wlokła się zaledwie; brała i porzucała robotę, otwierała książkę nie mogąc czytać, zaczynała zdanie i nie kończyła go, zalewała się nagle łzami i kryła się aby się modlić.