Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/177

Ta strona została przepisana.

pozwoliła jej wstąpić do klasztoru; niewątpliwie biedna dziewczyna łudziła się nadzieją uleczenia! Zamiar usunięcia się od świata, dyspensa od nowicjatu, rozrządzenie majątkiem na mą korzyść, były najwidoczniej przedmiotem tajemnej korespondencji, która zdołała mnie omylić.
„O, moi przyjaciele, dowiedziałem się tedy, co to jest wylewać łzy dla cierpienia, które nie jest urojonem! Płomień mej duszy, tak długo nieokreślony, rzucił się z wściekłością na tę pierwszą ofiarę. Znalazłem nawet jakieś nieoczekiwane zadowolenie w pełni mej zgryzoty, i spostrzegłem, z tajemnem uczuciem radości, że ból nie jest uczuciem któreby się wyczerpywało jak rozkosz.
„Chciałem opuścić ziemię przed rozkazem Wszechmogącego; była to wielka zbrodnia: Bóg zesłał mi Amelię, zarazem aby mnie ocalić i ukarać. Tak, wszelka myśl występna, wszelki czyn zbrodniczy pociąga za sobą zamęt i nieszczęście. Amelia prosiła mnie abym żył; powinnością moją było nie pomnażać jej nieszczęść. Zresztą (rzecz osobliwa!), od czasu gdy bylem istotnie nieszczęśliwy, nie pragnąłem już umrzeć. Zgryzota stała mi się zatrudnieniem, które wypełniało wszystkie chwile: tak serce moje przesiąknięte jest nudą i smutkiem!
„Powziąłem tedy nagle inne postanowienie; umyśliłem opuścić Europę i udać się do Ameryki.