których pożar wypędzi nagle w bezładnym stroju z sali balowej.
Wszystkie te obrazy, wszystkie myśli cisnęły się w duszy Aben-Hameta i pełen boleści i żalu myślał zwłaszcza o tem aby wykonać zamiar, który go przywiódł do Grenady. Zaskoczył go brzask. Aben-Hamet zabłąkał się; znalazł się zdala od gospody, w odległej dzielnicy miasta. Wszystko spało; żaden hałas nie mącił ciszy ulic: drzwi i okna były zamknięte: jedynie w mieszkaniach biedaków głos koguta zwiastował powrót do mozołów i pracy.
Nabłądziwszy się długo bez możności odnalezienia drogi, Aben-Hamet usłyszał, iż jakieś drzwi się otwierają. Wyszła z nich młoda kobieta, ubrana mniej więcej tak, jak owe gotyckie królowe, wyrzeźbione na pomnikach w dawnych opactwach. Czarny stanik, przybrany szklanemi paciorkami, obejmował zręczną kibić; spódniczka, krótka, wąska i bez fałdów, odsłaniała smukłą nogę i kształtną stopę; głowa przykryta była mantylką, również czarną: lewą ręką dama przytrzymywała tę mantylkę ściągniętą pod brodą tak, iż z całej twarzy widać było jedynie wielkie oczy i różane usta. Ochmistrzyni szła obok; paź niósł przodem książkę do modlenia; dwaj słudzy, przybrani w jej barwy, szli w pewnem oddaleniu za piękną nieznajomą. Spieszyła na mszę poranną, którą oznajmiał głos dzwonu z pobliskiego klasztoru.
Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/198
Ta strona została skorygowana.