wszystkie szalone pragnienia, płynące z serca które pożera namiętność.
Jednego dnia, błądząc po piaskach wybrzeża, spostrzegła długą barkę, której wyniosły dziób, pochylony maszt i żagiel łaciński zwiastowały wytwornego ducha Maurów. Blanka biegnie do portu i widzi niebawem barbaryjski statek, bielący falę pianą od szybkości biegu.
Jakiś Maur, przybrany we wspaniale szaty, stał wyprostowany na przedzie. Za nim, dwaj niewolnicy trzymali za uzdę arabskiego konia, którego rozdęte nozdrza i rozwiana grzywa zwiastowały ognistą naturę, a zarazem lęk, jaki budził w nim zgiełk fal. Barka nadpływa, zwija żagle, przybija do tamy, obraca się bokiem; Maur wyskakuje na brzeg, który rozbrzmiewa szczękiem jego broni. Niewolnicy wyprowadzają bieguna centkowanego jak lampart, koń rży i skacze z radości czując pod nogami ziemię. Inni niewolnicy wydobywają ostrożnie koszyk, w którym spoczywa gazela, ułożona na posianiu z liści palmowych. Cienkie jej nogi zwinięto i przywiązano do ciała, z obawy aby się nie połamały od wstrząśnień statku; miała naszyjnik z ziarn aloesu; na złotej zaś blaszce, służącej do zespolenia dwóch końców naszyjnika, wyryte było po arabsku imię i talizman.
Blanka poznaje Aben-Hameta; nie śmie się
Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/220
Ta strona została przepisana.